TRYB JASNY/CIEMNY

Wenecja dla odważnych. Mroczne zaułki, duchy o gorejących oczach i ciężkie więzienia

Serenissima, miasto światła, wody i złota. Wenecję na co dzień przepełnia gwar turystów, kółka walizek turkoczą o bruk, jak oszalałe szumią ekspresy do kawy. Są jednak takie miejsca, gdzie panuje cisza, turystów jakby mniej i nawet wenecjanie tam się rzadziej zapuszczają. Bywa też tak, że zachwyty turystów dziwią tubylców. Wenecja ma po prostu swoje tajemnice.


Austriacki poeta Rainer Maria Rilke napisał przed laty, że „Wenecja jest kwestią wiary” i „miastem, które wciąga nas w granice swojej niepochwytności”. Jeśli zboczymy z zatłoczonych turystycznych traktów, możemy natrafić na miejsca zadziwiające.

Z kolei w „Biografii Wenecji” Peter Ackroyd stwierdził, że „Wenecja słynęła jako miasto tajności, tajemnicy i milczenia” i nadal „pozostaje miastem tajnym, w tym sensie, że tysiące turystów, którzy okupują przestrzenie publiczne, nie widzą życia mieszkańców, które toczy się w tym mieście. Trudno znaleźć dobre restauracje, ponieważ wenecjanie rezerwują je dla siebie. Niektóre zaułki sprawiają wrażenie odsuniętych od świata, są ciche i wyludnione. Żywioł wodny wzmaga klimat tajemniczości. Kanały powodują, że ulice są trudno dostępne i nieznajome”.

Tajemnice zaostrzają apetyt

Nawiedzona wyspa, potężne doki, gdzie budowano okręty wojenne, ciężkie więzienia, surowe prawa – Wenecja, choć wydaje się rajem na ziemi, ma swoje ciemne strony. Ich poznanie na pewno zaostrzy apetyt na miejscowe specjały. Trzeba tylko wybrać zakątki nieco oddalone od głównych turystycznych szlaków, by rozkoszować się miejscowymi pysznościami za rozsądną cenę.

Szukać trzeba bacari – barów, gdzie jedzą miejscowi. Koniecznie próbujemy risi e bisi (ryż z groszkiem) i sardynek lub bakłażanów w sosie asor (sos jest prosty, ale smakowity; składa się z oliwy, octu winnego, cebuli i czarnego pieprzu, bywają w nim rodzynki i orzeszki piniowe). Kuchnia wenecka to mnóstwo pysznych ryb i owoców morza. Na deser fritelle di zucca (coś w rodzaju pączków z dynią). Z win wybieramy np. prosecco – wenecjanie piją je przy każdej okazji.

Na tej wyspie straszy

O wysepce Poveglia, która należy do Wenecji, raz na jakiś czas robi się głośno. Pojawiają się wielkie plany i projekty, jak na niej zarobić. Sprawa jest o tyle trudna, że Poveglia cieszy się złą sławą i uchodzi za nawiedzoną. Legendy o duchach uprawdopodabnia historia wysepki, na której działy się rzeczy naprawdę straszne. Koniec końców Poveglia nie została sprzedana. Co więcej, działa ruch społeczny „Poveglia per tutti” (Poveglia dla wszystkich), który broni jej przed przekształceniem w dostępny dla wybranych luksusowy resort hotelowy. Wysepka nadal więc świeci pustkami, zapuszczają się tam jedynie miłośnicy przygód z dreszczykiem i fani zjawisk nadprzyrodzonych.

Poveglia ma 7,5 hektara powierzchni. Leży ok. 10 km od placu św. Marka. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z piątego wieku, gdy ludzie z Padwy uciekli tam przed barbarzyńską inwazją. Przy okazji innej wojny, w IX wieku, wysepka opustoszała. Potem powstały tam forty obronne, które miały pomóc strzec bogatej Republiki Weneckiej przed najeźdźcami. Później na Poveglii urządzono posterunek celny, gdzie sprawdzano dobra wwożone do Wenecji na statkach, a marynarze przechodzili tam kwarantannę. W XIV wieku, gdy Europę pustoszyła dżuma, Poveglia zamieniła się w wielką umieralnię. Wywożono tam chorych i pozostawiano samych sobie. A gdy okazało się, że brakuje miejsca na cmentarzach, by grzebać ofiary epidemii, zawożono na Poveglię także ciała zmarłych.

I tak została Poveglia wyspą wyklętą. Już w średniowieczu mówiono, że błąkają się tam dusze tych, którzy zmarli bez katolickiego pochówku. Nie odstraszyło to wojsk napoleońskich, które urządziły tam na początku XIX wieku swój lazaret. Po zamknięciu szpitala w 1814 r. wyspa stała pusta przez ponad 100 lat. W 1922 r. urządzono tam szpital dla chorych psychicznie. O stosowanych przez lekarzy metodach krążą straszne opowieści. Bardziej przypominały tortury niż medyczne terapie. Mówi się m.in. o przeprowadzanej na żywo lobotomii. Jeden z szefów szpitala popełnił samobójstwo, rzucając się z wieży kościelnej. Ostatecznie zamknięto tę klinikę w 1968 r.

Wyspa jest zamknięta dla zwiedzających, trudno znaleźć kogoś, kto nas tam zawiezie. Ci, którzy się tam zapuszczają, mówią o dziwnej atmosferze. Potęgują ją ruiny opustoszałego szpitala, kościoła i fortów. Nocleg na Povegli – tylko dla odważnych.


Most Westchnień

To jedno z najbardziej znanych miejsc w Wenecji. Wielu turystów wyobraża sobie niezwykle romantyczne historie z nim związane. Jednak jego funkcja była bardzo nieromantyczna. Ci, którzy przechodzili przez Most Westchnień, zapewne pogrążeni byli w czarnych myślach, a spojrzenie na lagunę mogło być ostatnim obrazem, który przechowywali pod powiekami zamknięci w celi. Nazwę swą most zawdzięcza poecie lordowi George’owi Byronowi.

Most Westchnień na dodatek wcale takim klasycznym mostem nie jest. To zabudowany korytarzyk nad wąskim kanałem, który łączy Pałac Dożów z budynkiem więzienia, otwartym na przełomie XVI i XVII wieku. Więzienie było bardzo ciężkie. Ludzie uznani za największych zbrodniarzy siedzieli albo w piwnicach, gdzie panowała ciemność, a wilgoć i chłód paraliżowały ciało, albo na poddaszu, tuż pod ołowianym dachem, gdzie latem zabijał nieznośny upał, a zimą przenikliwy ziąb.

Więzienie na poddaszu nosiło nazwę Piombi, która pochodziła od ołowianych płyt pokrywających dach. Wśród znanych więźniów byli m.in. Giordano Bruno i Giacomo Casanova. Część na parterze zwana była z kolei Pozzi (studnie), bo często po prostu stała tam woda.

Szklarskie sekrety

Mała wenecka wysepka Murano znana jest na całym świecie jako miejsce, gdzie od wieków powstaje piękne szkło artystyczne. W 1982 r. obchodzono 1000. rocznicę produkcji szkła weneckiego. Pierwszy dokument, w którym wspomina się o weneckim szkle, datowany jest na 982 r. Od 1200 r. pisano już o koncentracji pieców hutniczych wzdłuż Rio dei Vetrai na Murano. Weneckie szkło to wielkie pieniądze. Mistrzowie szklarscy powoli odkrywali jego tajemnice i produkowali rzeczy coraz piękniejsze. A każde odkrycie warte było fortunę. Dlatego kwitło tam od setek lat szpiegostwo gospodarcze. Prawo cechowe i weneckie strzegło szklarskich tajemnic. Za zdradę groziło obcięcie rąk, a córki mistrzów szklarskich mogły wychodzić tylko za obywateli Wenecji. Uciekinierzy z Murano bywali wytrwale tropieni.

Getto najstarsze na świecie

Weneckie getto było pierwszym na świecie. 29 marca 1516 roku senat Republiki Weneckiej wydał dekret, według którego wszyscy Żydzi mieli mieszkać w jednym miejscu. Miejsca odosobnienia pilnowali chrześcijańscy strażnicy opłacani z kiesy żydowskiej. Bramy getta zostały otwarte w 1797 roku. Skąd się wzięła nazwa getto? Wywodzi się od określenia obszaru starej odlewni na obrzeżach Wenecji, gdzie znajdowała się żydowska dzielnica – getto to właśnie odlewnia.

Żydzi przybywali do Wenecji od XII w., a przyznaną im wysepkę nazwano nawet Giudecca. Nie wolno im było mieszkać jednak w centrum. A w XVI w. przeznaczono im obszar w obrębie weneckiej dzielnicy Cannaregio, na wysepce połączonej z miastem dwoma mostami. Składano je na noc oraz na najważniejsze katolickie święta, by zapobiec rozruchom. Weneccy Żydzi mogli bez przeszkód prowadzić swoją działalność zawodową, nie mogli się jednak osiedlać poza gettem. Znakiem, który natychmiast odróżniał ich od innych mieszkańców Wenecji, było żółte nakrycie głowy.

W XVII wieku mieszkało tam aż 5 tys. osób. Teren był ograniczony, Żydzi musieli więc znaleźć miejsce dla coraz większej liczby ludzi. Budowali więc coraz wyższe domy, niektóre miały nawet siedem lub osiem pięter. Do tej pory są to jedne z najwyższych budynków w Wenecji.

Getto przyciąga turystów. Żeby je zwiedzić, trzeba mieć trochę więcej czasu niż tych kilka zwyczajowych godzin, które przeciętny współczesny podróżnik spędza w Wenecji. Ostatnie lata to czas renesansu żydowskiej dzielnicy. Choć na co dzień mieszka tam zaledwie 500 Żydów, to miejsce to przyciąga rocznie ok. 300 tys. wyznawców judaizmu z całego świata. Warto zwiedzić synagogi (jest ich pięć) oraz muzeum. Wenecka kuchnia żydowska kusi przysmakami, bardzo znana jest np. cielęca wątróbka po wenecku, z winem i cebulą.

A jeśli zabawimy w getcie do nocy, możemy spotkać jednego z wielu pojawiających się tam duchów – mężczyznę o oczach gorejących czerwonym blaskiem lub kobietę w czarnej pelerynie, która podąża na cmentarz, do swojego grobu.

Stocznia wojenna

Symbolem morskiej potęgi Wenecji był Arsenał, największa stocznia na świecie. Powstała na początku XII wieku i stale się rozwijała. Była najnowocześniejsza w Europie. Teraz można podejść w jej okolice, ale na jej teren wpuszczani są tylko wybrańcy. Więcej szczęścia można mieć, gdy odbywa się weneckie Biennale. Wtedy organizowane są tam wystawy.

W czasach świetności Arsenał zajmował 24 hektary, a jego teren otaczał potężny mur z 14 wieżami obronnymi. Wokół rozciągały się domy dla pracowników, czyli tzw. dzielnica stoczniowa. Ludzie ci byli robotniczą elitą i nie bratali się z weneckim ludem. Nazywano ich arsenalotti i mieli liczne przywileje. Mogli np. jako nieliczni pracować w mennicy. Dożowie chętnie zatrudniali ich jako ochroniarzy i strażaków.

W stoczni praca zorganizowana była jak we współczesnej fabryce – była taśmowa. W ciągu 10 dni budowano i wyposażano 30 galer. Dante wspomniał o Arsenale w swojej „Boskiej komedii". Umieścił go w „Piekle” i pisał, że „wrze tam lepka smoła w kotłach”. W XVII wieku Arsenał zaczął podupadać. Dziś jest wielką, dość posępną budowlą, która fascynuje swoją niedostępnością. Może do niej „zajrzeć”, przepływając obok wodnym tramwajem, co jeszcze bardziej podsyca ciekawość. 

Beata Zatońska

Wybrane dla Ciebie

Copyright © italianki