Karnawał z Marco Polo
Wenecja już się bawi! Najbardziej znany włoski karnawał w tym roku świętuje podróżniczo, opowiadając niesamowite przygody Marco Polo. A do tego oczywiście maski, bale, konkursy i miliony ludzi z aparatami. Jest szaleństwo.
Wenecja zawsze miała skłonność do teatralizacji, a karnawał sprzyjał podkręcaniu emocji i budowaniu barwnych opowieści. Bogaci i biedni, skryci za maskami, które zapewniały im anonimowość, podążali we wspólnym korowodzie, kryli się przed oczami ciekawskich w ciemnych zaułkach i grzeszyli na potęgę. To był czas, że wszystko było dozwolone. Można było bezkarnie uwieść komuś żonę albo skrytobójczo wyeliminować konkurencję. Nikt nie wiedział, kto jest sprawcą, bo wszyscy skrywali swoje prawdziwe twarze za kolorowymi maskami.
Potem karnawał stał się przede wszystkim zabawą. Reaktywowany po latach jest okazją, by przypomnieć sobie czasy, gdy Wenecja była La Serenissima, najjaśniejsza dzięki swej potędze i nieograniczonej wyobraźni. Tu przypływały statki ze skarbami ze świata, tu rosły fortuny, tu ludzie żyli dostatnio i z fantazją. I taki jest też miejscowy karnawał. Nieco dekadencki, drogi i pełen inspiracji.
Po powrocie zaangażował się w wojnę Wenecji z Genuą i trafił do genueńskiej niewoli. Nie było mu tam źle, bogaci i wpływowi więźniowie mieli dobre warunki, mogli poruszać się po pałacu, rozmawiać z innymi więźniami. Jednym z nich był Rustichello z Pizy, któremu Marco opowiadał o swoich podróżach. Rustichello spisał te opowieści i wydał je pod tytułem „Il Milione” (dziś znane pod tytułem „Opisanie świata”). Książka zyskała ogromną popularność, przepisywano ją ręcznie, tłumaczono na różne języki. W 1477 roku ukazało się jej pierwsze drukowane wydanie. Problem z tą książką polega na tym, że według wielu badaczy podróżnik tu i ówdzie mija się z prawdą. Marco po latach trochę podkoloryzował swoje przygody. Nie przejmował się tym, że jeszcze za życia zarzucano mu zmyślenia. Był bogatym ekscentrykiem, który przeżył więcej niż inni. Kiedy pytano go o prawdę, odpowiadał podobno, że nie spisał nawet połowy rzeczy, które widział.
Wenecja zawsze miała skłonność do teatralizacji, a karnawał sprzyjał podkręcaniu emocji i budowaniu barwnych opowieści. Bogaci i biedni, skryci za maskami, które zapewniały im anonimowość, podążali we wspólnym korowodzie, kryli się przed oczami ciekawskich w ciemnych zaułkach i grzeszyli na potęgę. To był czas, że wszystko było dozwolone. Można było bezkarnie uwieść komuś żonę albo skrytobójczo wyeliminować konkurencję. Nikt nie wiedział, kto jest sprawcą, bo wszyscy skrywali swoje prawdziwe twarze za kolorowymi maskami.
Potem karnawał stał się przede wszystkim zabawą. Reaktywowany po latach jest okazją, by przypomnieć sobie czasy, gdy Wenecja była La Serenissima, najjaśniejsza dzięki swej potędze i nieograniczonej wyobraźni. Tu przypływały statki ze skarbami ze świata, tu rosły fortuny, tu ludzie żyli dostatnio i z fantazją. I taki jest też miejscowy karnawał. Nieco dekadencki, drogi i pełen inspiracji.
W stronę Wschodu
Choć podstawowy przebieg weneckiego karnawału jest co roku taki sam, każda edycja ma swój temat, który urozmaica i dopełnia zabawę. W zeszłym roku wiele wydarzeń odwoływało się znaków Zodiaku, dwa lata temu wyobraźnia łączyła się z przyszłością, a przed pandemią bawiono się motywami księżycowymi, cyrkowymi i kulinarnymi, eksplorowano też zmysły, próżność, ludyczność i tradycję. Tegoroczny temat związany jest z pewną ważną rocznicą. Otóż 8 stycznia 2024 roku minęło 700 lat od śmierci podróżnika Marco Polo. Nic więc dziwnego, że temat weneckiego karnawału 2024 to „Na Wschód. Niesamowita podróż Marco Polo”. W całym mieście odbywają się mniejsze i większe wydarzenia, spektakle i zabawy opowiadające historię odkryć Marco Polo, snuje się radosna i kolorowa opowieść o dalekich krajach.Marco Polo
Marco żył w latach 1254-1324. To były czasy, gdy niewiele jeszcze wiedziano o odległych lądach, podróżowanie było niezwykle drogie, skomplikowane, a w wiele miejsc nie można było dotrzeć. Ludziom pozostawały marzenia o odkrywaniu świata oraz wyobraźnia, która nadrabiała braki w wiedzy. Niektórym się jednak udawało. Marco trochę nie miał wyboru, bo podróżnikami byli jego ojciec i stryj. Wyruszyli w świat, gdy Marco był maleńki. Gdy wrócili z pierwszej wyprawy, Marco miał piętnaście lat i był odważnym, sprytnym młodzieńcem, który pozbawiony matczynej opieki (zmarła przed powrotem męża z pierwszej podróży), postanowił wyruszyć z ojcem w kolejną podróż. Razem przemierzyli jedwabny szlak, dotarli do odległych zakątków Azji, Marco był nawet emisariuszem chana, zdobywał wiedzę o ludziach, ich zwyczajach i kulturach.Po powrocie zaangażował się w wojnę Wenecji z Genuą i trafił do genueńskiej niewoli. Nie było mu tam źle, bogaci i wpływowi więźniowie mieli dobre warunki, mogli poruszać się po pałacu, rozmawiać z innymi więźniami. Jednym z nich był Rustichello z Pizy, któremu Marco opowiadał o swoich podróżach. Rustichello spisał te opowieści i wydał je pod tytułem „Il Milione” (dziś znane pod tytułem „Opisanie świata”). Książka zyskała ogromną popularność, przepisywano ją ręcznie, tłumaczono na różne języki. W 1477 roku ukazało się jej pierwsze drukowane wydanie. Problem z tą książką polega na tym, że według wielu badaczy podróżnik tu i ówdzie mija się z prawdą. Marco po latach trochę podkoloryzował swoje przygody. Nie przejmował się tym, że jeszcze za życia zarzucano mu zmyślenia. Był bogatym ekscentrykiem, który przeżył więcej niż inni. Kiedy pytano go o prawdę, odpowiadał podobno, że nie spisał nawet połowy rzeczy, które widział.