Mattia Preti gra w tryktraka
Zawsze bardzo nas cieszy, gdy w Polsce możemy oglądać włoską sztukę. Zamek Królewski w Warszawie rozpieszcza nas w tym zakresie. Niedawno skończyła się prezentacja pięknej Madonny Paola Uccella, teraz można oglądać intrygujący obraz „Partia tryktraka”, którego autorem jest Mattia Preti. Wiemy, że włoskich smaczków będzie jeszcze więcej, ale na razie cieszmy się tym, co mamy. A zatem zagrajmy w tryktaka.
Malarz z Kalabrii
Mattia Preti urodził się w 1613 roku w małej kalabryjskiej miejscowości Taverna. Pochodził z dobrej rodziny, może nie bogatej, jednak wystarczająco zamożnej, by młody Mattia mógł się kształcić i podróżować. Badacze nie są zgodni, jak przebiegały pierwsze lata jego życia i twórczości, dyskutują o datach i podróżach malarza, dlatego w jego biografii często kluczowe okazuje się słowo „prawdopodobnie”. Spróbujmy jednak zrekonstruować życie tego zdolnego malarza. Jako młody chłopak dołączył do swojego brata Gregoria, również malarza, który wcześniej wyjechał z rodzinnej miejscowości do Rzymu. Potwierdzono pobyt Matii w Rzymie w 1632 roku, jednak niemal na pewno był tam już wcześniej, co oznaczałoby, że w dorosłość wszedł w miejscu, gdzie wciąż jeszcze unosił się duch Caravaggia, a malarze chętnie sięgali jego światłocieniowe rozwiązania. Nie pozostało to bez wpływu również na Mattię.Wiemy na pewno, że podróżował. Odwiedzał północne Włochy, gdzie spotkał się między innymi z weneckim renesansem, a także z malarstwem współczesnego mu Guercina, jednego z mistrzów baroku. Wciąż był związany z Rzymem, wraz z bratem związał się z Academia di San Luca. Zanim opuści to miasto, zostawi w nim sporo dzieł, między innymi freski w kościele Sant’Andrea della Valle.
W 1653 roku przeniósł się do Neapolu. Miał wówczas czterdzieści lat, był już dojrzałym twórcą z wyrobioną opinią i wieloma zrealizowanymi zleceniami. Przyjęto go z honorami i zapewniono wiele pracy. Jednym z większych przedsięwzięć było ozdobienie siedmiu bram miejskich, z czego do dziś przetrwał fresk na bramie San Gennaro i dwa szkice znajdujące się w Museo di Capodimonte. W okresie neapolitańskim malarz współpracował z Lucą Giordano, bardzo zdolnym przedstawicielem młodego pokolenia, który na kolejne dekady wyznaczy sposób malowania w tej części Włoch.
Po dziewięciu latach Mattia Preti opuszcza Neapol i osiada na Malcie, gdzie pozostanie do końca życia, choć od czasu do czasu będzie wracał do Włoch, by realizować różne zlecenia. Był rycerzem Zakonu Maltańskiego i przybył na wyspę na wezwanie wielkiego mistrza Zakonu. Czas spędzony na Malcie należał do niezwykle pracowitych, malarz pozostawił po sobie ogromną spuściznę. Stolica kraju Valetta do dziś pełna jest jego dzieł. Mattia Preti zmarł w 1699 roku, miał wówczas 86 lat i był malarzem spełnionym.
O co chodzi z tym tryktrakiem?
Na obrazie Matii „Partia tryktraka” trzy postacie pochylają się nad dziwną planszą. Widać kostki do gry i pionki przypominające warcaby. W co oni grają? Tryktrak, znany też jako backgammon lub nardy, to gra planszowa dla dwóch osób. Każdy z graczy ma 15 pionów (zazwyczaj są to piony czerwone i czarne lub białe). Piony ustawia się w określony sposób na specjalnej planszy i przesuwa o tyle linii, ile wskazują dwie wyrzucone kości, przy czym jeden gracz idzie zgodnie z ruchem wskazówek zegara, drugi – w przeciwnym kierunku. To, który z piętnastu pionów ruszy się w danym momencie, zależy od decyzji gracza i może mieć wpływ na dalszy przebieg gry. Celem jest umieszczenie wszystkich swoich pionów w tzw. domu, czyli na wyznaczonych polach, a następnie zdejmowanie ich z planszy, również po rzutach kostką. Po drodze można zbijać piony przeciwnika, choć jest to zbicie czasowe, bo przeciwnik wraca nimi do gry, ale startuje z niekorzystnej pozycji, co obniża jego szanse na zwycięstwo. Teoria tryktraka jest dość skomplikowana, jednak w praktyce gra się w to przyjemnie i prosto. Tryktrak ma długą historię, do dziś jest bardzo popularny w krajach Bliskiego Wschodu.Podglądamy graczy
Mattia Preti zaprosił do gry kobietę i starszego mężczyznę, a rozgrywce przygląda się młodzieniec, który trzyma nakrycie głowy grającego. Malarze lubili takie wdzięczne scenki rodzajowe. Tu grają w planszówkę, u Caravaggia w karty, ale podobieństwo jest wyraźne. Ciasny kadr, światło wyłaniające się z mroku, postaci o ciekawych twarzach i historiach. Czasem ktoś coś ukrywa, ktoś oszukuje, ktoś myślami jest gdzie indziej. Atmosfera jest gęsta, choć pozornie niewiele się dzieje.Jak wykazały badania, Mattia Preti nie namalował jednak tylko uroczego obrazka, w którym podglądał graczy. To przedstawienie alegoryczne – mamy tu bowiem trzy postacie w różnym wieku, które przedstawiają trzy etapy ludzkiego życia: młodość, dojrzałość i starość. Prowadzona gra też jest jak życie, raz się uda, raz nie, choć umiarem i roztropnością można zwiększyć szanse na wygraną.
Magdalena Giedrojć
Zobacz także: