„Bezmiar” – życie w masce i walka o miłość
Rzym, lata siedemdziesiąte. Rodzina na pierwszy rzut oka idealna. Clara, piękna pani domu (doskonała rola Penelope Cruz), trójka dzieci, zapracowany mąż. Mieszkają w nowoczesnym apartamencie w nowej dzielnicy. Na pięknej fasadzie pozornej szczęśliwości szybko dostrzeżemy rysy. Przewodnikiem po świecie małej, rzymskiej i zakłamanej stabilizacji jest najstarsza córka Clary, Adriana (rewelacyjna młoda aktorka Luana Giuliani), która bardzo źle czuje się w swoje skórze. To szczere, angażujące emocjonalnie i świetnie zrobione kino!
Clara do szaleństwa kocha swoje dzieci, a dzieci uwielbiają matkę – uśmiechniętą, troskliwą, która wymyśla coraz to nowe zabawy. Clara prowadzi długie rozmowy z 12-letnią Adrianą, stara się zrozumieć córkę, która w środku czuje się Andreą. Wieczorami w domu pojawia się surowy, przemocowy ojciec, Felice (Vincenzo Amato). Tytułowy bezmiar to jednocześnie bezmiar miłości i bezmiar cierpienia. Każdy nosi tu maskę, przypisaną mu przez role społeczne, które odgrywa.
Małżeństwo Clary i Felice to zgliszcza. On ją zdradza i poniża, a ona jest jego zakładniczką, bo przecież mają trójkę dzieci. Napięcie między nimi potęguje Adriana/Andrea, nieidealna córka, która jest chłopcem uwięzionym w ciele dziewczynki. Nastolatka obserwuje, jak jej krucha i delikatna matka zapada się w sobie, traci równowagę i rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Adri szuka sprzymierzeńców poza światem, w którym żyje. Spotyka się z dziewczyną, która mieszka „za trzcinami”, na biednym osiedlu robotniczym, w miejscu zakazanym dla dzieci z tzw. dobrych domów. Tylko ona akceptuje chłopca, którym Adri tak naprawdę jest.
Reżyser Emanuele Crialese („Szczerość”, „Respiro”), jest jednocześnie współscenarzystą filmu. Jak zdradził na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji, historia Adriany jest inspirowana jego życiem. Był dzieckiem takim jak Adriana/Andrea i długo musiał walczyć o to, by stać się sobą. Crialese po raz kolejny w swojej twórczości filmowej przygląda się rodzinie. Teraz wraca do czasu dzieciństwa. Na ścieżce dźwiękowej filmu brzmią włoskie przeboje z lat siedemdziesiątych, piosenki Adriana Celentano, Raffaelli Carrà, Patty Pravo. Tytuł filmu jest jednocześnie tytułem przeboju Dona Backy, czyli „L'immensità” (bezmiar), którego ostatnia zwrotka brzmi tak: „pewnego dnia znajdę trochę miłości dla siebie, choć jestem nicością w bezmiarze”. Film jest przesiąknięty atmosferą lat siedemdziesiątych – widać to w sposobie pracy kamery (operator Gergely Pohárnok), charakteryzacji, scenografii i kostiumach. Penelope Cruz stylizowana jest na Sophię Loren, ikonę tamtych lat.
„Bezmiar” jest skonstruowany tak, jak jawią nam się wspomnienia z przeszłości. Jedno następuje po drugim, są pełne emocji, zbudowane z kontrastów. Zasnuwa je mgiełka tęsknoty, nostalgii, mimo że bywają bolesne. Adri i Clara szukają przed bólem dnia codziennego w chwilach spędzonych razem, w wyprawach do kina. A Adri wyobraża sobie, że razem ze swoja piękną, kochaną matka występuje w telewizji i śpiewa największe włoskie przeboje.
Film Emanuela Crialesego wymyka się jednoznacznym definicjom. Reżyser, zapraszając do swojego świata, mnoży paradoksy. Oskarża mieszczański, konserwatywny świat
o niszczenie tych, którzy odbiegają od normy. Jego opowieść ma jednocześnie w sobie ładunek optymizmu – walka o swoje może przynieść efekty, oczywiście jeśli uda się tę walkę przetrwać.
„Bezmiar” (L'immensità); reż. Emanuel Crialese; występują: Penelope Cruz, Vincenzo Amato, Luana Giuliani, dystrybucja: Best Film
Zdjęcia: materiały prasowe
Beata Zatońska