Panie dobrej śmierci z Sardynii
Przychodziły do domu chorego bezszelestnie, a odchodząc, rozpływały się prawie w powietrzu. Accabradoras – sacerdotesse della morte – kapłanki śmierci, działały na Sardynii co najmniej do połowy XX wieku. Krążą o nich legendy. Wiadomo, że ludzie je szanowali i potrzebowali ich pomocy.
Sardynia to wyspa skalista, piękna i dzika. Kryje wiele tajemnic. Są tam pozostałości po cywilizacji Nuragijczyków, kamienne, imponujące konstrukcje, groby gigantów i domy wróżek. W zagubionych w interiorze wioskach, w surowych warunkach, żyli ludzie zdani tylko na siebie. Język, który tam usłyszymy, czyli sardu, jest melodyjny, ale niezrozumiały dla tych, którzy posługują się włoskim.
Sardynia
rządziła się swoimi prawami. Jej mieszkańcy to ludzie dumni,
dzielni i wytrwali. Ważny jest dla nich honor. Śmierć budzi w nich
trwożny szacunek i respekt. Gdy śmierć nie chciała sama przyjść
do cierpiącego w mękach chorego, prosili o pomoc accabradorę,
szafarkę litości, współczucia
i miłosierdzia.
Spowite w czerń
Accabradoras (z hiszpańskiego „accabar” – kończyć) znane były we wsiach i małych miasteczkach Sardynii. Samotne, spowite w czerń, starsze, doświadczone kobiety. Miały unikatowy dar, którym dzieliły się ze swoją społecznością. Potrafiły leczyć, przyjmować porody i odbierać życie, gdy tak było trzeba. Zielarki, szeptuchy, czarownice – pasuje do nich wiele określeń. W wioskach prowincji Gallura, Barbagia i Ogliastra były lekarkami i położnymi.
Accabadoras
wzywały rodziny chorych. Eutanazja była uważana za akt łaski i
współczucia. Nikt
o tym głośno nie mówił, był to temat
tabu, ale wiedziano, do kogo w razie czego zwrócić się
o
pomoc. Accabadoras, zwane też sacerdotesse della morte –
kapłankami śmierci, działały na Sardynii co najmniej do połowy
XX wieku.
Odwaga Cifarosy
– Wszyscy mówili jak silna, mądra i wartościowa jest Cifarosa. Cechowała ją wielka odwaga. Kiedy widziała, że chory bardzo cierpi, kończyła jego męczarnię. Robiła to, by mu pomóc, uwolnić od bólu. Miała w sobie współczucie – opowiadała jedna z bohaterek filmu dokumentalnego pt. „Accabadoras. Panie łaskawej śmierci” (2018), reż. Fabrizio Galatea. O ciotce Cifarosie mieszkańcy sardyńskiej wioski Fonni i okolic śpiewali piosenki. Szanowali ją i czuli przed nią respekt.
O posłudze accabradoras mówiło się szeptem, a one dbały o to, by nie rzucać się w oczy. Wślizgiwały się do pokoju, gdzie leżał konający, i po chwili wychodziły, sprowadziwszy „dobrą śmierć”.
Mówi się, że posługiwały się trucizną wytwarzaną z rośliny zwanej kropidłem szafranowym. Pozbawiały życia również precyzyjnym uderzeniem specjalnego drewnianego młotka lub tłumiły oddech konającego poduszką. Jako znachorki wiedziały doskonale, co robić, by śmierć nadeszła szybko i bezboleśnie. Często nuciły umierającym kołysanki.
W miejscowości Luras w sardyńskiej prowincji Sassari w Muzeum Galluras jest dział poświęcony accabradoras. Można tam m.in. zobaczyć drewniany młotek – maltheddu – którym się posługiwały.
Szef muzeum, Pier Giacomo Pala, opowiadał w 2012 r., że accabradoras działały jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku na Sardynii.
Książka i film
Pochodząca z Sardynii pisarka, Michela Murgia, napisała książkę pt. „Accabadora. Ta, która pomaga odejść”, ukazała się w 2009 r. Polskie tłumaczenie tej książki (Hanna Borkowska) ukazało się w 2012 r. Z kolei w 2016 r. nakręcono na podstawie powieści film w reż. Enrico Pau.
Akcja powieści rozgrywa się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Maria zostaje oddana przez matkę do adopcji, bo rodzina jest biedna. Jej nową opiekunką staje się wdowa Bonaria Urrai. Maria powoli odkrywa tajemnicę swojej opiekunki, która jest tytułową accabadorą.
W jednym z wywiadów Michele Murgia tłumaczyła, że accabradory nie tylko przynosiły ulgę w cierpieniu chorym, lecz także wybawiały go z pogłębiających się kłopotów ekonomicznych. Choroba to przecież kosztowny stan.
Beata Zatońska