Największa i najcięższa książka o włoskiej kuchni
„Italia na talerzu” to właściwie nie książka, to dzieło. W procesie jego tworzenia uczestniczyło kilkaset osób, co ostatecznie przełożyło się na tom o wadze ponad 5 kg. Zaryzykuję stwierdzenie, że można tu znaleźć każde zagadnienie dotyczące włoskiej kuchni, jakie przyjdzie wam do głowy.
Właściwie trudno napisać, co to jest za książka, ponieważ po trosze odnajduje się ona w wielu kategoriach. Na pewno jest książką kucharską, bo zamieszczono w niej całkiem sporo przepisów. Jest też książką historyczną, wypełnia ją cała masa opowieści o kulinarnych tradycjach. To także wielotematyczna książka o sprawach kulturowych, dużo tu napomknień o literaturze, sztuce i filmie. Korzystali też autorzy tej książki z dorobku enologów, dietetyków, botaników, zoologów, językoznawców, wynalazców, przedsiębiorców, smakoszy i podróżników. Dzięki wiedzy wielu pokoleń i wielu dziedzin udało się stworzyć opowieść wszechstronną, prawdziwy skarbiec, współczesną wersję silva rerum.
Tak wielki materiał wymagał uporządkowania i zindeksowania, żeby w ogóle dało się z tego korzystać. Poza kilkoma rodzajami indeksów na końcu książki, przy każdym tekście znajdują się podpowiedzi dotyczące haseł podobnych lub bliskich tematycznie. W ten sposób, raz zacząwszy czytanie w dowolnym miejscu, można przenosić się między wskazówkami i podróżować na zasadzie skojarzeń, bez konkretnego celu, długo i smakowicie. To pomysł dla tych, którzy lubią się zanurzyć w książkach i nie wracać za szybko. Można też inaczej, z indeksu wprost do wybranej potrawy czy informacji. Wtedy książka staje się czymś na kształt encyklopedii, do której zaglądamy w konkretnej sprawie. Najbardziej prawdopodobny jest model wędrówki od konkretnej sprawy po bezkresne przestrzenie ciekawostek, opowieści i kulinarnych smakowitości, poddanie się wciągającej sile tej książki. Bo nie ma wątpliwości, że ta książka wciąga i nie chce puścić. Jest nieustającym zaproszeniem do dalszego odkrywania włoskiej kuchni.
Całość została przygotowana tak, by mimo swej obszerności nie znużyć nadmiarem. Każde hasło to zestaw krótkich informacji na wybrany temat, ułożonych w dynamicznej formie graficznej, a każda kolejna strona niesie inny pomysł na opowiedzenie nowych haseł. Jest różnorodnie, zaskakująco, hasła przeplatają się ze sobą w sposób bardzo nieoczywisty, co wybija z rytmu i naprawdę nie pozwala się nudzić.
Lubię głębokie zanurzenie i długie opowieści na zadany temat. Tutaj tego nie ma, bo i być nie może. To inna książka. Tu chodzi o przemknięcie po setkach inspiracji, wskazanie kierunków i smaków, podrzucenie śladów, po których można potem wędrować samodzielnie. Jedni po przepisach, inni po historiach, jeszcze inni po odwołaniach kulturowych. Ale zanim wyruszymy w daleką podróż, potrzebujemy pomysłów i taką właśnie mapą pomysłów jest „Italia na talerzu”.
Autorem, a w zasadzie głównym koordynatorem tego projektu jest François-Régis Gaudry, francuski dziennikarz i krytyk kulinarny, prowadzący swój autorski program radiowy „On va déguster”. Zanim napisał księgę o Italii, stworzył podobną w formie i pomyśle opowieść o kuchni francuskiej. Tak wielkich przedsięwzięć nie robi się w pojedynkę, często jednak zespół współpracowników pozostaje jedynie w domyśle bądź w bliżej nieokreślonych podziękowaniach. Tutaj jest inaczej. Już na okładce pojawia się informacja „François-Régis Gaudry i przyjaciele”, a na samym końcu książki znajduje się sekcja „La bella squadra”, gdzie zostali wymienieni wszyscy współpracownicy, szefowie kuchni i kucharze, fotografowie, ilustratorzy oraz liczni przyjaciele projektu, bez których to dzieło prawdopodobnie w ogóle by nie powstało. Wielki ukłon za poważne podejście do pracy zaproszonych specjalistów.
Magdalena Giedrojć
PS. Wydawało mi się, że tak wielka książka (rozmiar ponad A4) będzie trudna w obsłudze, a już na pewno nie da się jej kartkować w pozie relaksacyjnej na kanapie. Sprawdziłam, da się! Rzecz jasna, nie jest to łatwe ze względu na wielkość i ciężar dzieła, ale można. I to jest świetna wiadomość, bo takie księgi fajnie jest przeglądać w sposób niebiblioteczny, na luzie.
Właściwie trudno napisać, co to jest za książka, ponieważ po trosze odnajduje się ona w wielu kategoriach. Na pewno jest książką kucharską, bo zamieszczono w niej całkiem sporo przepisów. Jest też książką historyczną, wypełnia ją cała masa opowieści o kulinarnych tradycjach. To także wielotematyczna książka o sprawach kulturowych, dużo tu napomknień o literaturze, sztuce i filmie. Korzystali też autorzy tej książki z dorobku enologów, dietetyków, botaników, zoologów, językoznawców, wynalazców, przedsiębiorców, smakoszy i podróżników. Dzięki wiedzy wielu pokoleń i wielu dziedzin udało się stworzyć opowieść wszechstronną, prawdziwy skarbiec, współczesną wersję silva rerum.
Tak wielki materiał wymagał uporządkowania i zindeksowania, żeby w ogóle dało się z tego korzystać. Poza kilkoma rodzajami indeksów na końcu książki, przy każdym tekście znajdują się podpowiedzi dotyczące haseł podobnych lub bliskich tematycznie. W ten sposób, raz zacząwszy czytanie w dowolnym miejscu, można przenosić się między wskazówkami i podróżować na zasadzie skojarzeń, bez konkretnego celu, długo i smakowicie. To pomysł dla tych, którzy lubią się zanurzyć w książkach i nie wracać za szybko. Można też inaczej, z indeksu wprost do wybranej potrawy czy informacji. Wtedy książka staje się czymś na kształt encyklopedii, do której zaglądamy w konkretnej sprawie. Najbardziej prawdopodobny jest model wędrówki od konkretnej sprawy po bezkresne przestrzenie ciekawostek, opowieści i kulinarnych smakowitości, poddanie się wciągającej sile tej książki. Bo nie ma wątpliwości, że ta książka wciąga i nie chce puścić. Jest nieustającym zaproszeniem do dalszego odkrywania włoskiej kuchni.
Całość została przygotowana tak, by mimo swej obszerności nie znużyć nadmiarem. Każde hasło to zestaw krótkich informacji na wybrany temat, ułożonych w dynamicznej formie graficznej, a każda kolejna strona niesie inny pomysł na opowiedzenie nowych haseł. Jest różnorodnie, zaskakująco, hasła przeplatają się ze sobą w sposób bardzo nieoczywisty, co wybija z rytmu i naprawdę nie pozwala się nudzić.
Lubię głębokie zanurzenie i długie opowieści na zadany temat. Tutaj tego nie ma, bo i być nie może. To inna książka. Tu chodzi o przemknięcie po setkach inspiracji, wskazanie kierunków i smaków, podrzucenie śladów, po których można potem wędrować samodzielnie. Jedni po przepisach, inni po historiach, jeszcze inni po odwołaniach kulturowych. Ale zanim wyruszymy w daleką podróż, potrzebujemy pomysłów i taką właśnie mapą pomysłów jest „Italia na talerzu”.
Autorem, a w zasadzie głównym koordynatorem tego projektu jest François-Régis Gaudry, francuski dziennikarz i krytyk kulinarny, prowadzący swój autorski program radiowy „On va déguster”. Zanim napisał księgę o Italii, stworzył podobną w formie i pomyśle opowieść o kuchni francuskiej. Tak wielkich przedsięwzięć nie robi się w pojedynkę, często jednak zespół współpracowników pozostaje jedynie w domyśle bądź w bliżej nieokreślonych podziękowaniach. Tutaj jest inaczej. Już na okładce pojawia się informacja „François-Régis Gaudry i przyjaciele”, a na samym końcu książki znajduje się sekcja „La bella squadra”, gdzie zostali wymienieni wszyscy współpracownicy, szefowie kuchni i kucharze, fotografowie, ilustratorzy oraz liczni przyjaciele projektu, bez których to dzieło prawdopodobnie w ogóle by nie powstało. Wielki ukłon za poważne podejście do pracy zaproszonych specjalistów.
Magdalena Giedrojć
PS. Wydawało mi się, że tak wielka książka (rozmiar ponad A4) będzie trudna w obsłudze, a już na pewno nie da się jej kartkować w pozie relaksacyjnej na kanapie. Sprawdziłam, da się! Rzecz jasna, nie jest to łatwe ze względu na wielkość i ciężar dzieła, ale można. I to jest świetna wiadomość, bo takie księgi fajnie jest przeglądać w sposób niebiblioteczny, na luzie.