Maritozzo, czyli sposób na rzymskie śniadanie
Miękkie, puszyste ciasto i dużo bitej śmietany lub kremu. To maritozzo, rzymski specjał. Receptura, jak to w Rzymie bywa, sięga czasów antycznych. Już starożytni zajadali się podobnymi pysznościami. Sława maritozzo sięgnęła daleko. Ostatnio zajadają się tym specjałem… Japończycy. I robią to u siebie w kraju, bo przywieźli pomysł na maritozzi z Włoch.
Receptura jest prosta – woda, mąka, drożdże, cukier, jajka, masło lub oliwa i już. Po upieczeniu świeżutkie maritozzo jest przecinane na pół i wypełniane słodkim nadzieniem. Ale są też wersje np. z rodzynkami, orzeszkami piniowymi lub maritozzi wytrawne z burratą i pomidorami.
Jaki wniosek z tej różnorodności płynie? Maritozzo może nam w Rzymie towarzyszyć prawie przez cały dzień. Na śniadanie zjemy ciacho z bitą śmietaną, a na obiad – puszystą bułkę z pesto i pomidorami.
Trochę historii
Historia maritozzi jest długa. Słodkie bułki z miodem i winogronami były przysmakiem starożytnych Rzymian. Przygotowywały je dla swoich mężów troskliwe żony. I stąd zapewne wywodzi się obecna nazwa bułek – „marito” to po włosku mąż.
Wieki mijały, a maritozzi były stałym elementem rzymskiego krajobrazu kulinarnego. Dopuszczano np. zjedzenie maritozzo nawet podczas Wielkiego Postu – wtedy bułeczki były mniejsze, bez bitej śmietany, za to pełne bakalii.
Zwyczaje
O maritozzi krąży wiele opowieści. Na przykład taka, według której w pierwszy piątek marca zakochany chłopak dawał ukochanej maritozzo. W miękkim i słodkim miąższu był ukryty pierścionek zaręczynowy. Robiono też maritozzi w kształcie serca. Chłopcy darowywali takie ciastko najpiękniejszej pannie w okolicy.
Maritozzi to nie zawsze maritozzi. W Carbognano to „maritèlli”, w Vetralla – „panmarìti”, natomiast w Vignanello – „panpariti”.
Maritozzi stały się japońskim przysmakiem. W Kraju Kwitnącej Wiśni przybywa miejsc, gdzie można je zjeść. Są tak popularne, że słowo „maritozzo” ma się znaleźć w nowym wydaniu Sanseido Kokugo Dictionary, który ukaże się 17 grudnia 2021 r.
Beata Zatońska
Poczytaj więcej:
Receptura jest prosta – woda, mąka, drożdże, cukier, jajka, masło lub oliwa i już. Po upieczeniu świeżutkie maritozzo jest przecinane na pół i wypełniane słodkim nadzieniem. Ale są też wersje np. z rodzynkami, orzeszkami piniowymi lub maritozzi wytrawne z burratą i pomidorami.
Jaki wniosek z tej różnorodności płynie? Maritozzo może nam w Rzymie towarzyszyć prawie przez cały dzień. Na śniadanie zjemy ciacho z bitą śmietaną, a na obiad – puszystą bułkę z pesto i pomidorami.
Trochę historii
Historia maritozzi jest długa. Słodkie bułki z miodem i winogronami były przysmakiem starożytnych Rzymian. Przygotowywały je dla swoich mężów troskliwe żony. I stąd zapewne wywodzi się obecna nazwa bułek – „marito” to po włosku mąż.
Wieki mijały, a maritozzi były stałym elementem rzymskiego krajobrazu kulinarnego. Dopuszczano np. zjedzenie maritozzo nawet podczas Wielkiego Postu – wtedy bułeczki były mniejsze, bez bitej śmietany, za to pełne bakalii.
Zwyczaje
O maritozzi krąży wiele opowieści. Na przykład taka, według której w pierwszy piątek marca zakochany chłopak dawał ukochanej maritozzo. W miękkim i słodkim miąższu był ukryty pierścionek zaręczynowy. Robiono też maritozzi w kształcie serca. Chłopcy darowywali takie ciastko najpiękniejszej pannie w okolicy.
Maritozzi to nie zawsze maritozzi. W Carbognano to „maritèlli”, w Vetralla – „panmarìti”, natomiast w Vignanello – „panpariti”.
Maritozzi stały się japońskim przysmakiem. W Kraju Kwitnącej Wiśni przybywa miejsc, gdzie można je zjeść. Są tak popularne, że słowo „maritozzo” ma się znaleźć w nowym wydaniu Sanseido Kokugo Dictionary, który ukaże się 17 grudnia 2021 r.
Beata Zatońska
Poczytaj więcej: