Cuda i magia w Neapolu
19 września jest w Neapolu poświęcony św. Januaremu. Tego właśnie dnia January, biskup Bonawentu, w 305 r. poniósł męczeńską śmierć. Każdego roku 19 września neapolitańczycy zbierają się więc w katedrze i czekają na cud św. Januarego. Polega on na tym, że grudki krwi świętego, które przechowywane są w szklanej ampułce, zmieniają formę na płynną.
19 września 2021 r. tak właśnie się stało, co uznawane jest za dobrą wróżbę na przyszłość. Do takich przemian od pięciu wieków dochodzi co najmniej raz, a bywa że i trzy razy w roku. Neapolitańczycy otrzymują wtedy od świętego patrona wyczekiwany sygnał.
Cud nie jest oficjalnie uznawany przez
władze kościelne, ale w Neapolu jest uroczyście celebrowany. Wg przekazów, krew do ampułki zebrała pewna kobieta, która
w 305 r. była obecna przy egzekucji biskupa i jego towarzyszy chrześcijan. Było
to za panowania cesarza Dioklecjana.
Jeśli zawartość ampułki rozpuszcza się
szybko, ma to być znakiem pomyślności. Jeśli skrzep się nie rozpuści, co zdarza
się rzadko, na Neapol spada nieszczęście. Tak było np. w 1944 roku, kiedy
doszło do wybuchu Wezuwiusza.
Naukowcy podpowiadają, że
zaschnięta krew w ampułce może stawać się cieczą w wyniku zjawiska
zwanego tiksotropią. Polega ono na tym, że niektóre substancje stają się
płynne, gdy są poddane naprężeniom mechanicznym. A kapłan podczas ceremonii potrząsa
ampułką.
Święty January nie ma z neapolitańczykami
lekko. Kochają go gorąco, ale też potrafią rzucić grubym słowem lub nawet
zagrozić, że wrzucą jego podobiznę do krateru Wezuwiusza, jeśli np. SS Napoli
gorzej radzi sobie w rozgrywkach.
Czary
mary
Neapolitańczycy wierzą w dobre i złe znaki.
Czary mieszają im się z religią, bo jedno i drugie opiera się na zaklinaniu i
zamawianiu. Albo komuś sprzyja dobry
los, albo – padła na niego klątwa.
Neapol, jedno z najbardziej przesądnych miast
we Włoszech jest ojczyzną tzw. Smorfii – księgi snów i numerów. Smorfia ma
wartość wymierną, bo dzięki niej można wygrać pieniądze.
„Cud odgrywa specjalną niezwykłą rolę. Sama
magia odgrywa w życiu Południa kolosalną rolę. Te rozmaite czary, zamawiania,
niezamawiania, odmawiana, przywoływania, złe oko” – pisał Gustaw
Herling-Grudziński.
Większość neapolitańczyków nosi przy sobie talizman, czerwone rożki – z korali, z plastiku. Zdobią breloczki z kluczykami samochodowymi, ukryte są w portfelach. „Cornetto porta fortuna”, czyli przynoszący szczęście rożek, trzeba ze sobą mieć. Nie dziwi też nikogo, że naglę elegancko ubrany mężczyzna chwyta się za rozporek. Nie ma w tym nic zdrożnego, to taki sam gest jak nasze pukanie w niemalowane drewno. Pecha trzeba odgonić.
Smorfia
napoletana to w Neapolu podstawa gry w lotto.
Nie używa się w loterii przypadkowych liczb. Zanim neapolitańczyk
pójdzie zagrać, najpierw sprawdza w opasłym senniku, czyli właśnie w
Smorfii, jakim liczbom przypisane jest
to, co mu się śniło.
Jeśli
ktoś nie ma czasu na wertowanie sennika, może skorzystać z podpowiedzi
właścicielki kantorku, gdzie kupuje się losy i gra w gry liczbowe. Najlepiej w
Quartieri Spagnoli, czyli Dzielnicy Hiszpańskiej. Sen trzeba opowiedzieć, a pani podpowiada,
jaki numer przyniesie nam szczęście.
Jeśli neapolitańczyk nie czasu na spacery,
zagląda do Internetu. Na oficjalnej stronie włoskiego lotto
(www.lottomaticaitalia.it) jest zakładka: „zapytaj Smorfię” – wystarczy wpisać
do wyszukiwarki elementy snu, a dostaniemy podpowiedź, jakie liczby obstawiać.
Magia jednak wiele upraszcza.
Beata
Zatońska