Alda Merini – poetka urodzona pod poetycką gwiazdą
„Urodziłam się dwudziestego pierwszego wiosną/lecz nie wiedziałam że razem z wariatem/rodzi się burza nad światem” – napisała w jednym z wierszy Alda Merini. Poetka przyszła na świat 90 lat temu, 21 marca 1931 r. Włosi świętują teraz tę rocznicę w Internecie. Otwarto również ponownie jej dom w mediolańskiej dzielnicy Navigli, którą uwielbiała.
Jej poezja jest do bólu szczera. Pisała o
miłości, która była sensem życia – także tej cielesnej, o poezji, bywającej
ciężarem i zbawieniem, o zniewoleniu przez chorobę i przymusowym zamknięciu w szpitalu. Krytycy, którzy analizują jej poezję, piszą,
że jak Dante przeszła przez wszystkie kręgi piekielne, by dostać się do raju.
„Najpiękniejsze wiersze/pisze się na
kamieniach/z poranionymi kolanami/ i umysłem wyostrzonym tajemnicą” – napisała
w wierszu z tomu pt. „Ziemia Święta” (Terra Santa), który uważany jest za
szczytowe osiągnięcie jej doskonałej poezji [wszystkie cytaty z poezji Aldy
Merini w tłumaczeniu Jarosława Mikołajewskiego, pochodzą z tomiku wydanego przez
Wydawnictwo Austeria w 2019 r.].
„Ziemią Świętą był szpital psychiatryczny, narodem wybranym pacjenci, faryzeuszami lekarze. Ale w ustroju tej świętej ziemi tkwił jakiś bolesny defekt. Ludzie otrzymywali prawa, których nikt nie rozumiał, Chrystus był jednym z wariatów, zmartwychwstanie okazywało się cudem chwilowym” – napisał w posłowiu do przetłumaczonego przez siebie tomu Jarosław Mikołajewski.
Urodziła się w Mediolanie, w skromnej rodzinie
urzędnika. Jej matka zajmowała się domem. Ojciec był ciepły, wspierający i wyrozumiały, matka – opiekuńcza i
surowa. Miała dwoje rodzeństwa. Spokój rodziny zakłóciła wojna. Przed
bombami rodzina Merinich uciekła na wieś. Jako nastolatka Alda wróciła do domu, do
Mediolanu. Wtedy pojawiły się po raz pierwszy problemy psychiczne.
Wrażliwa nastolatka oblała
egzamin z włoskiego po gimnazjum. Rodzice posłali ją wtedy do szkoły
zawodowej. Alda pisała już wtedy
wiersze. Jej wychowawczyni pokazała wiersze Merini swojemu przyjacielowi,
krytykowi literackiemu Giacinto Spagnoletti. Młoda poetka zadebiutowała w 1951 r. w antologii. Dwa lata później wydała pierwszy tomik „La presenza di Orfeo” (Obecność
Orfeusza). Potem wydaje kolejne zbiory
wierszy, bardzo doceniane.
Młodziutka Merini romansuje z poetami, wchodzi z nimi w bliższe związki. Okazuje się, że potrafi być wybuchowa, agresywna. Te cechy odkrywa u siebie ze zdumieniem. Bywa nieprzewidywalna, dla innych i dla siebie.
W 1953 r. Alda Merini wychodzi za mąż za właściciela kilku piekarni Ettore Carnitiego. Urodzi mu cztery córki, dwie z nich przyjdą na świat wtedy, gdy Alda jest na przepustkach z zakładu psychiatrycznego.
Po ślubie Alda Merini zajmuje się domem,
pisze coraz mniej. W 1961 r. wydaje jeszcze tomik „Tu sei Pietro” (Ty jesteś
Piotr) i jako poetka milknie na 20 lat. Wychowuje dzieci, pomaga mężowi, walczy z zaburzeniami psychicznymi. Nie opowiadała o swoim pierwszym, najdłuższym
małżeństwie, choć była bardzo otwarta.
Mąż oddał ją do zakładu psychiatrycznego, gdy
powróciły napady agresji. Rzucała się na
niego z pięściami. W szpitalach spędziła
większość czasu w latach 1965-1978. We
Włoszech obowiązywało wtedy prawo, że można pacjenta trzymać w szpitalu
psychiatrycznym wbrew jego woli. Zniesiono je dopiero pod koniec lat
osiemdziesiątych.
Cierpiała z powodu rozłąki z dziećmi,
zamknięcia i metod leczenia. Zabrano jej dzieci, bo uznano, że nie jest zdolna
do opieki nad nimi i oddano pod opiekę zastępczą. Lekarze poddawali ją
terapeutycznym wstrząsom elektrycznym – kiedyś, inaczej niż teraz, robiono je
bez pełnego znieczulenia – przywiązywano ją pasami do łóżka. Pisała potem o tym
w wierszach: „robili nam wstrząs elektryczny/ponieważ mówili, szaleniec/nie
może nikogo kochać”. Szpital był
gehenną, upokorzeniem, pasmem gwałtownych wydarzeń. Lekarzy porównywała do gestapowców, byli jej
oprawcami.
O utracie kontaktu z dziećmi Alda napisała: „Ale ja nigdy nie wybaczę/a dziecko wyjęto mi z łona/i powierzono bardziej »świętym« dłoniom, lecz to mnie znieważono, mnie, która wzniosłam się ponad niebiosa/ponieważ poczęłam genesis”.
Po zakończeniu prawie nieprzerwanej szpitalnej odysei odzyskała kontakt z córkami, które bardzo kochała. Po jej śmierci, a odeszła 1 listopada 2009 r., jej córki ciepło wspominały matkę.
W 1981 r. umiera jej mąż Ettore. Rok później
Alda wychodzi za mąż za lekarza i poetę Michelle Petriniego. Razem z nim
wyjechała na południe, do Taranto. Aldę
dopadł tam potężny kryzys psychiczny, znowu była w szpitalu. Potem wróciła sama
do Mediolanu.
W 1984 r. wydała „Ziemię Świętą”. Zyskała ogromna popularność. Została gwiazdą.
Chętnie występowała, udzielała wywiadów. Podobało jej się zainteresowanie,
którym ją otaczano. Dostała kilka nagród
literackich, nominowano ją do Nobla. Była w swoim żywiole. Pisała kolejne wiersze, mistrzowskie
aforyzmy.
Na zdjęciach i filmach widać Aldę Merini ze
sznurem pereł na szyi. Często trzyma papierosa. Bywa ciepło uśmiechnięta lub
zapatrzona w dal. Lubiła śpiewać,
przyciągała ludzi. Znalazłam fragment
programu, w którym śpiewa razem z Lucio Dallą jego piosenkę „L'anno che
verrà”.
Milva w 2004
r. nagrała album koncert z piosenkami do tekstów Merini. 21 marca tego roku w Teatro Strehler di
Milano odbył się recital Milvy, a zachwycona poetka siedziała na scenie, śpiewała, recytowała i grała na pianinie.
Ukochany Mediolan, gdzie spędziła większą część
życia, poświęcił jej jeden z mostów w
Navigliach, gdzie mieszkała. „Cudownie jest wracać do Mediolanu, nocą. Można będzie go tylko opuścić
na zawsze, by znaleźć się w raju. Ale
być może także stamtąd marzyłabym o moim domu” – powiedziała Merini w wywiadzie
dla „Corriere della Sera” w 2003 r.
Beata Zatońska