Bombolone w tłusty czwartek
Bomboloni to włoskie pączki. Złociste kule obsypane cukrem pudrem z nadzieniem w środku lub bez. To popularne śniadanie np. w Rzymie. Bomboloni jada się na co dzień, nie tylko w czasie karnawału. Ale oczywiście w karnawale to pozycja obowiązkowa.
Przywędrowały do Włoch z Austrii, gdzie nazywa się je krapfen. Są zapiski, że w XVII wieku sprzedawano w czasie karnawału gorące pączki na ulicach Grazu. Te smażone ciastka miała wymyślić pani Veronica Krapft. W każdym kraju, który je adoptował, nabrały nieco innych cech. Polskie są np. lukrowane. We Włoszech jest wiele odmian ciastek ze smażonego ciasta drożdżowego.
Na plażach w Toskanii i w Lacjum można spotkać obnośnych sprzedawców jedzenia, którzy krzyczą: "Bomboloni, pizze, briosceeee….!".
W Rzymie te kule z drożdżowego ciasta są nadziewane aksamitnym, waniliowym crème pâtissière (krem cukierniczy) lub czekoladowym i nazywane są bombe. Popularne są też bombe z bitą śmietaną. Bombe romane bywają też najczęściej posypane kryształkami cukru, a nie cukrowym pudrem.
Toskańczycy jadają bomboloni bez nadzienia, za to w Neapolu jada się graffe nadziewane marmoladą wiśniową. W toskańskiej Lucce bomboloni nazywają się frati i mają kształt obwarzanka. Po raz pierwszy przygotował je cukiernik z Chiosco Nelli w 1893 r.
Sycylijczycy zajadają się z kolei iris. Przygotowuje się je z ciasta drożdżowego i smaży w głębokim tłuszczu. Nadzienie do iris robi się z ricotty i czekolady; może być też krem pistacjowy. Iris przygotował po raz pierwszy cukiernik z Palermo Antonio Lo Verso z okazji premiery w tamtejszej operze „Iris” Pietra Mascagni.
W rzymskim barze, do którego wpadniecie na kawę, uwagę natychmiast przyciąga gablota pełna kuszących ciastek. Są takie, które przypominają bomboloni, ale nimi nie są. To np. maritozzo – podłużny niby-pączek z głębokim rozcięciem, w którym jest mnóstwo bitej śmietany. Maritozzi przyrządza się z ciasta drożdżowego z dodatkiem miodu i jajek, piecze, a potem nadziewa bitą śmietaną. Nazwa maritozzo pochodzi od słowa „marito” (mąż). La ciambella to z kolei odmiana bombolone, ciastko z dziurką, które wygląda jak amerykański donut.
O bomboloni śpiewa się w piosenkach. Np. w wielkim przeboju Antonella Vendittiego pt. „Notte prima degli esami” z 1984 r. jest wers: „Le bombe delle 6 non fanno male” – jedni twierdzą, że chodzi o gorące ciastka, które młodzież tuż po imprezie kupowała o 6 rano; inni uważają jednak, że w piosence chodzi o prawdziwe bomby i zamachy.
Gwiazda włoskiej piosenki Gianna Nannini w 1996 r. wydała singiel pt. „Bomboloni” właśnie. Słowa piosenki to gra między słowami bomba – czyli śmiercionośny pocisk i bombolone – ciastko.
O tym, że bomboloni to klasyka, świadczy m.in. to, że przepis na nie podawał w swojej książce kucharskiej, biblii każdej włoskiej gospodyni, Pellegrino Artusi. Mistrz radził, by nadziewać bomboloni przed smażeniem, bo wtedy smak nadzienia rozejdzie się pięknie w ciastku.
Beata Zatońska
Przywędrowały do Włoch z Austrii, gdzie nazywa się je krapfen. Są zapiski, że w XVII wieku sprzedawano w czasie karnawału gorące pączki na ulicach Grazu. Te smażone ciastka miała wymyślić pani Veronica Krapft. W każdym kraju, który je adoptował, nabrały nieco innych cech. Polskie są np. lukrowane. We Włoszech jest wiele odmian ciastek ze smażonego ciasta drożdżowego.
Na plażach w Toskanii i w Lacjum można spotkać obnośnych sprzedawców jedzenia, którzy krzyczą: "Bomboloni, pizze, briosceeee….!".
W Rzymie te kule z drożdżowego ciasta są nadziewane aksamitnym, waniliowym crème pâtissière (krem cukierniczy) lub czekoladowym i nazywane są bombe. Popularne są też bombe z bitą śmietaną. Bombe romane bywają też najczęściej posypane kryształkami cukru, a nie cukrowym pudrem.
Toskańczycy jadają bomboloni bez nadzienia, za to w Neapolu jada się graffe nadziewane marmoladą wiśniową. W toskańskiej Lucce bomboloni nazywają się frati i mają kształt obwarzanka. Po raz pierwszy przygotował je cukiernik z Chiosco Nelli w 1893 r.
Sycylijczycy zajadają się z kolei iris. Przygotowuje się je z ciasta drożdżowego i smaży w głębokim tłuszczu. Nadzienie do iris robi się z ricotty i czekolady; może być też krem pistacjowy. Iris przygotował po raz pierwszy cukiernik z Palermo Antonio Lo Verso z okazji premiery w tamtejszej operze „Iris” Pietra Mascagni.
W rzymskim barze, do którego wpadniecie na kawę, uwagę natychmiast przyciąga gablota pełna kuszących ciastek. Są takie, które przypominają bomboloni, ale nimi nie są. To np. maritozzo – podłużny niby-pączek z głębokim rozcięciem, w którym jest mnóstwo bitej śmietany. Maritozzi przyrządza się z ciasta drożdżowego z dodatkiem miodu i jajek, piecze, a potem nadziewa bitą śmietaną. Nazwa maritozzo pochodzi od słowa „marito” (mąż). La ciambella to z kolei odmiana bombolone, ciastko z dziurką, które wygląda jak amerykański donut.
O bomboloni śpiewa się w piosenkach. Np. w wielkim przeboju Antonella Vendittiego pt. „Notte prima degli esami” z 1984 r. jest wers: „Le bombe delle 6 non fanno male” – jedni twierdzą, że chodzi o gorące ciastka, które młodzież tuż po imprezie kupowała o 6 rano; inni uważają jednak, że w piosence chodzi o prawdziwe bomby i zamachy.
Gwiazda włoskiej piosenki Gianna Nannini w 1996 r. wydała singiel pt. „Bomboloni” właśnie. Słowa piosenki to gra między słowami bomba – czyli śmiercionośny pocisk i bombolone – ciastko.
O tym, że bomboloni to klasyka, świadczy m.in. to, że przepis na nie podawał w swojej książce kucharskiej, biblii każdej włoskiej gospodyni, Pellegrino Artusi. Mistrz radził, by nadziewać bomboloni przed smażeniem, bo wtedy smak nadzienia rozejdzie się pięknie w ciastku.
Beata Zatońska
Przeczytaj więcej: