Gotycki cud Mediolanu
Nie sposób minąć ją obojętnie i pójść dalej w stronę wytwornych sklepów. Ona przyciąga uwagę, zatrzymuje spojrzenia i wciąga nas w swój magiczny świat. Mediolańska katedra jest naprawdę imponująca i ma w sobie to coś, co sprawia, że wraca się do niej po wielokroć.
To jedna z tych budowli, które fascynują i zapierają dech w piersiach, ale kiedy wchodzimy do środka, nieco rozczarowują. Fasada obiecuje rozkosze wyrafinowania, tymczasem wnętrze jest potężne, proste i surowe. Przypomina to trochę katedrę florencką, która zachwyca z zewnątrz, a wewnątrz okazuje się zaskakująco pusta. Zresztą we Włoszech często tak jest, że maleńkie kościółki ze skromnymi fasadami oczarowują ołtarzami i kaplicami, a wielkie, pełne przepychu budowle oferują wielkie, niezagospodarowane przestrzenie. Katedra w Mediolanie jest królową, ale całe jej piękno i oszałamiający przepych umieszczono na zewnątrz.
Mówi się o niej, że jest jedyną prawdziwą realizacją gotyku we Włoszech, co zadziwia tym bardziej, iż jej budowa trwała kilka wieków i skończyła się całe dziesięciolecia po tym, jak gotyk przestał być stylem dominującym. Jej powstawanie rozpoczęło się w roku 1386, zdobienie fasady zakończono w 1813 r. W trakcie wieków zmieniali się wykonawcy i projekty, dlatego nie dziwi, że w zdobieniach można się dopatrzeć nie tylko gotyku, choć bezdyskusyjnie to on tu przeważa, ale też manieryzmu czy baroku. Rodzina Viscontich wybrała do budowy marmur z okolic Lago Maggiore i jest on używany do dziś podczas systematycznych prac renowacyjnych.
Katedra należy do największych świątyń w Europie, ale to nie rozmiar robi największe wrażenie, lecz zdobienia. Na zewnątrz budowli umieszczono 2245 figur, 135 sterczyn, 96 rzygaczy i prawie kilometr manswerków. Część z nich można zobaczyć, obchodząc katedrę dookoła, pozostałe ukażą się naszym oczom, gdy skorzystamy z okazji i wejdziemy lub wjedziemy na dach katedry. Nie dość, że z góry roztacza się piękny widok na miasto, a w ładny dzień widać nawet Alpy, to ogrom architektonicznych zdobień zapiera dech w piersiach. Na spacerze po dachu spędzić można długie godziny, przyglądając się rozmaitym aniołkom, kwiatom, płaskorzeźbom, filarom, podcieniom, łukom i ozdobnym zakończeniom. To uczta dla fotografów i miłośników architektury. W słoneczne dni można po spacerze posiedzieć na tarasowej części dachu. Choć wnętrze katedry nie dorównuje dekoracjom zewnętrznym, i tak warto zajrzeć do środka. Tu czeka na posadzce wielki zegar słoneczny, wciąż działający, niestety już nieprecyzyjny z powodu zmian położenia osi Ziemi. Tu także warto przyjrzeć się uważnie witrażom, w których powstawaniu niemały udział miał malarz Giuseppe Arcimboldo. A przed wyjściem z katedry koniecznie stanąć trzeba przed niezwykłym XVI-wiecznym posągiem świętego Bartłomieja, który został podobno obdarty przez oprawców ze skóry. Rzeźba pokazuje świętego dość nonszalancko trzymającego swoją własną skórę, a anatomiczne szczegóły skóry, mięśni i całej sylwetki wprawiają w zdumienie. Katedra mediolańska lubi wywoływać silne emocje, od zachwytu po dreszcz przerażenia. Ale dzięki temu niełatwo ją zapomnieć.
Magdalena Giedrojć