Terzaniego opowieść przeciw wojnie
Oto lektura niezwykła, pełna wewnętrznego blasku i mądrości. Nic tu nie jest przypadkowe, nic nie zostało napisane dla poklasku i rozgłosu. To opowieść o tym, że nie wszystko w świecie wygląda tak, jak próbują nam to przekazać media i politycy.
Do powstania tej książki przyczynił się 11 września 2001 i to wszystko, co wydarzyło się wówczas w Nowym Jorku. Wszystkie poprzednie konflikty i rozgrywki międzynarodowe stały się zaledwie drobnymi potyczkami w obliczu samobójczych ataków na World Trade Center. Po raz pierwszy świat stanął w obliczu takiego ataku, bo tu nie stanęły naprzeciwko siebie dwie armie, ale dwie kultury, które w walce o wyższą rację nie zważają już na ofiary; cywil nie różni się od wojskowego, a biurowiec – od pola bitwy.
Włoski reporter i podróżnik, Tiziano Terzani, postanowił zareagować na tę absolutnie niewiarygodną przemoc. Napisał esej “Dobra okazja”, w którym pokazał, że taka tragedia może być dobrą okazją, by zrobić rachunek sumienia, by zatrzymać się i przemyśleć świat. Esej ukazał się w „Corriere della sera”. Szybko zareagowała nań wybitna włoska postać, Oriana Fallaci, która odpowiedziała Terzaniemu tekstem pełnym oburzenia, ustawiwszy się po drugiej stronie barykady. Terzani napisał kolejny esej „Sułtan i święty Franciszek”, tłumaczący szkodliwość mowy nienawiści, zbyt często będącej mową ludzi Zachodu. Po tej znamiennej wymianie zdań Terzani wyjechał do Azji, gdzie wciąż poruszony wrześniowymi wydarzeniami pisał kolejne listy. W książce znalazło się osiem takich listów-esejów.
Jest w nich miejsce nie tylko dla niewinnych ludzi, którzy walczą o przeżycie w atakowanych wioskach, lecz także dla terrorystów, którzy czynią zło w imię obrony swojej prawdy i moralności. Jest próba zrozumienia istoty światowych konfliktów, sięganie do korzeni, zagłębianie się w historię, wskazywanie punktów zapalnych, od których zaczęło się zło. I nie są to wnioski oczywiste, miłe i wygodne. Terzani nie tylko nie usprawiedliwia krajów zachodnich, ale wręcz oskarża je o skrajną ignorancję, pychę i chciwość graniczącą z kolonialnym szaleństwem, gdy liczyły się tylko pełne ładownie statków, a nie ludzie. Zdaniem pisarza kultura Zachodu udaje tolerancję i chce wyglądać jak łagodna matka świata, ale tak naprawdę jest demoniczna i niczym nie różni się od kultur, z którymi walczy.
Terzani proponuje, by zacząć dostrzegać więcej i nie dać się bezmyślnie prowadzić na rzeź. Pokój jest możliwy, jeśli zmieni się myślenie. Brzmi to utopijnie, ale kto jeśli nie my, ma zmieniać świat, kto jeśli nie my, ma próbować coś naprawić. Trzeba zacząć od siebie, zanim się zacznie oskarżać. Od 11 września minęła cała dekada, świat nie zmienił się i nie uspokoił. Tiziano Terzani zmarł w 2004 roku, ale pozostał jego pokojowy testament, jego wezwanie do samodzielnego myślenia i zaufania idei pokoju. Czy to naprawdę taki zły pomysł?
Wszystko jest pyłem i coraz bardziej mam wrażenie, że w pyle, który nieustannie brudzi mi ręce, zatyka nos, dostaje się do płuc, że w tym pyle są resztki wszystkich kości, wszystkich bram, domów, parków, kwiatów i drzew, które kiedyś czyniły tę dolinę rajem. Siedemdziesiąt różnych rodzajów winogron, trzydzieści trzy gatunki tulipanów, siedem ogrodów gęstych od cedrów stanowiło dumę Kabulu. Nie zostało kompletnie nic. Nie przez klątwę Boga, nie przez erupcję wulkanu, wylanie rzeki czy jakąś inną katastrofę naturalną. Raj zawsze kończył się z tego samego powodu: wojny.
Magdalena Giedrojć