Ranni giganci i miasto z przeszłości, czyli Mitoraj w Pompejach
Zdjęcia turystów, którzy w starożytnych Pompejach tłoczą się
wokół gigantycznych rzeźb Igora Mitoraja, obiegły niedawno świat. 15 maja 2016
R. nastąpiła uroczysta inauguracja wystawy, ale 28 kolosów trzeba było zacząć
ustawiać dużo wcześniej. Prowincjonalne rzymskie miasteczko, zniszczone w 79 r.
naszej ery przez erupcję pobliskiego Wezuwiusza, jest salonem sztuki wyjątkowym
i przewrotnym.
fot. materiały prasowe |
Włoskie gazety piszą o oniemiałych z zachwytu i zdziwienia
turystach, którzy napotykają na pompejańskich uliczkach i placach kolosów
Mitoraja. Ci, którzy chcą sobie zrobić zdjęcia na tle rzeźb, muszą stać w
kolejkach.
Włosi piszą o Mitoraju entuzjastycznie, fascynacja jego
sztuką trwa, choć artysta zmarł w 2014 r. Dla nich pozostaje jednym z
największych rzeźbiarzy naszych czasów.
Perfekcja i
deformacja
Mitoraj, zafascynowany antykiem, rzeźbił ludzkie ciało.
Interpretował twórczo dzieła artystów ze starożytnej Grecji i Rzymu, nawiązywał
do mitów – stąd tytuły jego rzeźb, m.in. Ikar, Ikaria, Eros. Jego herosi byli
jednak ułomni, zranieni, z pustymi oczodołami. Mitoraj łącząc antyk ze
współczesnością, twierdził, że odwołanie do mitów jest tylko wskazówką dla
publiczności.
Spełnienie
artystycznych marzeń
Włoski minister kultury i sztuki Dario Franceschini mówi, że
wystawa ta będzie ukoronowaniem marzeń Igora Mitoraja, który dokładnie ją
zaplanował i wyznaczył już miejsca, w których chciał postawić rzeźby. Nie
doczekał jednak chwili, w której ogromne dźwigi zaczęły ustawiać jego działa na
pompejańskich ulicach i placach.
Najpierw Agrigento
W 2011 r. 17 brązowych kolosów wykonanych przez rzeźbiarza
stanęło wśród pozostałości budowli poświęconych starożytnym greckim bogom w
Dolinie Świątyń w sycylijskim Agrigento. Tam, jak pisano, doskonale dopasowały
się do otoczenia, a jednocześnie ich wystudiowana niedoskonałość stawała się
elementem łączącym je ze współczesnością. Dla artysty naturalną konsekwencja
tej wystawy był plener planowany w Pompejach.
Wybrał Włochy
Przypomnijmy, że Igor Mitoraj (1944-2014) wybrał małą
toskańską Pietrasantę na miejsce, gdzie chciał tworzyć i żyć. Miasteczko jest
położone nieopodal legendarnych marmurowych kamieniołomów, z którego pochodziły
m.in. bloki zamienione przez Michała Anioła w genialne rzeźby. Sztuka autora
Piety z Bazyliki św. Piotra była Mitorajowi bardzo bliska.
„Tutaj nie ma dla
ciebie miejsca”
W Polsce Igor Mitoraj studiował na Akademii Sztuk Pięknych w
Krakowie, był uczniem Tadeusza Kantora. I to Kantor kazał mu szukać szczęścia w
świecie: „Tutaj nie ma dla ciebie miejsca. Musisz wyjechać, musisz zaczepić się
w którejś ze stolic sztuki, jeśli chcesz sobie zapewnić przyszłość. Masz
szansę, przecież nie chcesz pozostać kimś anonimowym” – powiedział młodemu
artyście. Mitoraj Kantora posłuchał i wyjechał z Polski w 1968 roku. Potem w
wywiadach mówił, że to była dobra decyzja, choć swoja karierę zawdzięcza bardzo
ciężkiej pracy, bo początki były niezwykle trudne.
Zaproszenie do
poruszenia wyobraźni
– Amerykański krytyk sztuki Donald Kuspit powiedział kiedyś
o Mitoraju – czy raczej o Maestro Mitoraju, bo tak właśnie lubią nazywać go
Włosi – że dawał nam on niepełne figury i zachęcał do ich intuicyjnego
uzupełnienia na wzór boskiego ideału. Czyż nie tak samo jest z Pompejami? To
miasto, które zarazem jest i go nie ma, umarło i żyje. Jest puste, a jednak
wypełnione naszymi wyobrażeniami o antyku; większość z tych wyobrażeń zbliża
się do wyidealizowanej wizji starożytności, zapewne nie do końca zgodnej z
rzeczywistością, ale za to romantycznej i poetyckiej – powiedziała portalowi
tvp.info Julia Wollner, redaktor naczelna „Lente” magazynu poświęconego kulturze śródziemnomorskiej.
– Niekompletność Pompejów – miasta pozbawionego mieszkańców
– jest jakże podobna do niekompletności rzeźb Mitoraja: stanowi zaproszenie do
poruszenia wyobraźni. Zaproszenie niezwykle przekonywające. Chyba nie warto
nawet próbować mu się opierać – radzi Julia Wollner.
W plenerze rzeźby
żyją
Igor Mitoraj lubił wystawiać swoje rzeźby w plenerze, na
ulicach miast. Mówił, że takie otoczenie daje jego dziełom nowe życie, emocje,
a sale muzealne są sterylne, sztuczne i doskonale obojętne. Zależało mu na
kontakcie ludzi z jego sztuką bez muzealnych barier, na napięciu, którego
konsekwencja mogło być nawet odrzucenia.
We Włoszech można zajrzeć jeszcze m.in. do Rzymu, do Zamku
św. Anioła, który niegdyś był mauzoleum cesarza Hadriana czy do renesansowych
Ogrodów Boboli we Florencji, by zobaczyć rzeźby Mitoraja. Są także w m.in. w
Paryżu i Londynie.
Monumentalne rzeźby Mitoraja będzie można podziwiać w
Pompejach do 8 stycznia 2017 r. Jeśli komuś nie uda się dotrzeć na południe
Włoch, może wybrać się na wyprawę po Polsce w poszukiwaniu dzieł mistrza – na
krakowskim Rynku Głównym, tuż przy Wieży Ratuszowej stoi „Eros Bendato”; w
Warszawie warto iść na ulicę Świętojańską, by zobaczyć wykonane rzez artystę
drzwi ze sceną Zwiastowania oraz pojechać do Centrum Olimpijskiego, obok
którego umieszczony został Ikaro Alto; w poznańskim Starym Browarze odnajdziemy
„Erosa skrzydlatego”, „Tors nad jeziorem” oraz „Blask księżyca”.
Prawdy i mity o
Pompejach
Zdarza się, że zziajani turyści, którzy zwiedzają ruiny
starorzymskiego miasteczka, słyszą z ust przewodników legendy i półprawdy na
temat jego historii.
Niestrudzona badaczka starożytności, prof. Mary Beard z
uniwersytetu w Cambridge, od lat śledzi postępy badań nad Imperium Rzymskim i
Pompejami, konsekwentnie wyjaśnia, dementuje i dopowiada. Robi to na łamach
książek i w licznych filmach dla BBC. Jak podkreśla, Pompeje umierały dwa razy
– po erupcji Wezuwiusza i wtedy, gdy zaczęto tam wykopaliska archeologiczne.
Trójwymiarowa
fotografia sprzed tysiąca lat
To nie jest tak, że mieszkańcy Pompejów byli zaskoczeni
wybuchem wulkanu. Znaki ostrzegawcze widzieli na długo przed erupcją. Świadczą
o tym m.in. listy, które pisał Pliniusz Młodszy do swojego przyjaciela,
historyka Tacyta. Pliniusz obserwował tragedię miasta przeciwległego brzegu
Zatoki Neapolitańskiej. Wezuwiusz długo przed eksplozją pluł dymem, pojawiały
się nad jego szczytem chmury gęstego pyłu.
W miesiącach poprzedzających pandemonium dochodziło do
lekkich trzęsień ziemi. Część ludzi opuściła więc miasto wcześniej. Świadczyć
może o tym fakt, że w pozostałościach miasta znaleziono ok. szczątki ok.
tysiąca stu osób. W Pompejach mieszkało ok. 12 tys. Naukowcy przyznają, że
szczątki ludzkie mogą ludzi leżeć w części miasta, która nie została gruntownie
przebadana.
Mieszkańcy Pompejów doskonale wiedzieli, że żyją w groźnym
rejonie. W 62 r. miasto bardzo ucierpiało podczas silnego trzęsienia ziemi. Gdy
nadszedł feralny sierpień 79 r., nie wszystkie budynki zostały już odbudowane.
Niekończąca się
destrukcja
Pozostałości po Pompejach plądrowali przez wieki rabusie, a
XVIII wieczni naukowcy, którzy rozpoczęli badania, też na rzeczy się znali
mniej niż obecni. Poczynili więc wiele zniszczeń.
Wielu możnych przez lata traktowało też Pompeje jak
podręczny skarbczyk ze sztuką antyczną.
W 1943 r. na Pompeje spadły alianckie bomby – Włochy
walczyły przecież ramię w ramię z hitlerowcami.
Nie mumie, ale odlewy
Skamieniałe ciała mieszkańców Pompejów, które robią tak
ogromne wrażenie na zwiedzających, to tak naprawdę odlewy. Popioły, które
zasypały miasto, szybko zastygały, tworząc pancerz wokół pogrzebanych pod nimi
ciał. Naukowcy przez niewielki otwór wlewali gips sztukatorski, który wypełniał
pustą przestrzeń. Po związaniu gipsu usuwano warstwę popiołu, odsłaniając
odlewy ciał. Tak samo postępowano z przedmiotami, elementów budynków itp.
Gwałtowna śmierć
Biedni pompejańczycy, wbrew temu, co zwykło się myśleć, nie
cierpieli długo. Najnowsze badania wskazują, że zabiła ich w błyskawicznym
tempie bardzo wysoka temperatura, a dopiero potem przyszły trujące wyziewy czy
deszcz lapis lazuli.
Pył konserwator
Dzięki grubym warstwom pyłu wulkanicznego możemy podziwiać
wiele zachowanych domów, fragmentów świątyń, teatru, łaźni, itp.
Większość domów zachowała się do wysokości pierwszego
piętra, ich podłogi to olśniewające mozaiki, a ściany zdobią freski.
Część mozaikowych podłóg i fresków można obejrzeć w samych
Pompejach, ale najpiękniejsze i najlepiej zachowane są w muzeum archeologicznym
w Neapolu. Właściwie dopiero obejrzenie muzealnych eksponatów i odwiedzenie
ruin pozwala wyobrazić sobie jak tak naprawdę wyglądały Pompeje. A badacze
opisują je jako miasto bardzo barwne, hałaśliwe i rozpustne.
Ściany, które mówią
Na ścianach pompejańskich domów zachowało się wiele
graffiti, które świadczą m.in. o tym, że sztukę czytania i pisania posiadło tam
wielu i byli to ludzie dowcipni.
Mieszkańcy i odwiedzający Pompeje żeglarze oraz handlowcy
chętnie zapisywali swoje „złote myśli” na ścianach, obrażali lub wychwalali
innych, albo np. ostrzegali, że w którymś barze kiepsko karmią, a pewnym
ludziom nie należy pożyczać pieniędzy.
Królestwo fast foodów
Jeśli ktoś butnie myśli, że fast food jest naszym,
współczesnym wymysłem, to wcale tak nie było. W Pompejach odkryto wiele barów,
w których żywili się mieszkańcy. Zwłaszcza ci biedniejsi, którzy w domach nie
mieli kuchni i mogli u siebie zjeść chleb, ser, orzechy, oliwki i wszystko
popić winem.
Jeśli chcieli skosztować czegoś na ciepło, musieli korzystać
z punktów zbiorowego żywienia.
Początkowo twierdzono, że barów było ok. 200,
czyli jeden przypadał na ok. 60 mieszkańców, w tym kobiety, dzieci i
niewolników, którzy raczej z nich korzystać nie mogli. Teraz naukowcy uważają,
że część z rzekomych barów było po prostu sklepami spożywczymi, a wpuszczane w
kamienne blaty pojemniki, tzw. dolia, służyły do przechowywania sypkich
towarów, np. kasz czy orzechów.
Garum i koszatki
Wulkaniczny pył zakonserwował m.in. wiele produktów
spożywczych. Są to np. okrągłe, podzielone na osiem części bochenki chleba, na
powierzchni których zachowały się odciski palców piekarzy, są skamieniałe
owoce, orzechy, szkielety zwierząt – m.in. ulubionych przez Rzymian drobnych
gryzoni, koszatek. Zwierzątka tuczono w specjalnych glinianych pojemnikach, a
potem pieczono i np. polewano miodem.
Zachowały się również pojemniki na wino, na oliwę i
uwielbiane przez starożytnych garum. Pompeje słynęły z wyrobu garum, który to
specyfik był sosem uzyskiwanym ze sfermentowanych ryb i skorupiaków. Próbowano
garum wytwarzać wg starożytnych receptur i podobno zapach jest co najmniej
odrzucający. Ma za to dużo m.in. aminokwasów, białka i witaminy B. Było również
bardzo bogate w kwas glutaminowy (naturalny smak umami), czyli miało podobne
zastosowanie jak np. współczesny nam sos sojowy.
Pompejańczycy wyrabiali różne gatunki garum – jasne, ciemne,
koszerne, itp. Wiele pompejańskich potęg finansowych wyrosło właśnie na handlu
garum. Druga potężna grupa to byli ci, którzy handlowali winem.
Pompeje – miasto
uciech wszelakich
Wielkie rozbawienie turystów, którzy przechadzają się
pompejańskimi uliczkami, wywołują wszechobecne tam symbole falliczne. Wiele z
nich uważano za drogowskazy, które miały prowadzić do licznych w mieście domów
publicznych.
Rozwiązanie tej tajemnicy jest jednak inne. Otóż ówczesny
świat był zdominowany przez mężczyzn, a symbolami fallicznymi posługiwano się,
by dać wyraz ich potędze.
Wróćmy jednak do kwestii domu publicznego. Otóż okazuje się,
że w Pompejach był jeden tego typu przybytek. Teraz tłumnie zwiedzają go
turyści, choć sprawia smutne wrażenie mrocznego miejsca pracy przymusowej dla
niewolnic. Natomiast płatny seks, jak napisała w swojej książce o Pompejach
Mary Beard „był rozsiany po całym mieście niemal tak, jak jedzenie, picie czy
spanie”.
Pompejańczycy uwielbiali też teatr i walki gladiatorów.
Przedstawienia odbywały się w Wielkim Teatrze, natomiast krwawe widowiska z
gladiatorami w ogromnym amfiteatrze.
Jedną z ulubionych rozrywek była pantomima, jednak nie miała
ona nic wspólnego ze współczesną nam formą tej sztuki. Były to barwne, pełne
muzyki i tańca widowiska, a nazwa pantomima wzięła się stąd, że główny aktor
wcielał się w wiele postaci i stąd nazwa panto-mime, czyli „naśladowanie
wszystkiego”.
A ciała nadwątlone ucztami i licznymi zabawami,
pompejańczycy wzmacniali w miejscowych termach, które dostarczały różnorakich
uciech cielesnych. Gorzej z higieną, bo nie znano wtedy odkażania wody, a wiele
basenów nie miało odpływu.
Beata Zatońska
(tekst ukazał się w kwietni 2016 w portalu tvp.info)